Khamzat Chimaev zasugerował w ostatnim wywiadzie dla The MMA Hour, że Israel Adesanya stracił głód, który pchnął go na szczyt dywizji średniej.
Nigeryjczyk na gali UFC 276 mierzył się z Jaredem Cannonierem, któremu nikt nie dawał szans na pokonanie mistrza wagi średniej. Choć Israel Adesanya zapowiadał, że będzie to pojedynek z cyklu „lepiej nie mrugać”, to wyszło całkowicie inaczej.
Fani zebrani w T-Mobile Arenie w Las Vegas, jak i przed ekranami odbiorników obejrzeli 25 minut jednostronnego starcia, w którym „The Last Stylebender” zwyciężył jednogłośną decyzją sędziów. Sama walka daleka była od tego, by móc ją określić ekscytującą. Nigeryjczyk owszem, przeważał, ale nie wydawało się, by szukał skończenia przed czasem. Najlepszym podsumowaniem może być fakt, że wiele osób zaczęło opuszczać swoje miejsca tuż po trzeciej rundzie.
Wiele osób uważa, że Israel Adesanya walczy bezpiecznie, przez co jego walki są po prostu nudne. Nigeryjczyk nie ryzykuje i zachowuje status mistrza, choć zdawałoby się, że po najlepszym fighterze dywizji należy oczekiwać więcej. Podobnego zdania jest Khamzat Chimaev, który w The MMA Hour powiedział:
– Robi, co musi. Zgarnia kasę. Jest mistrzem, nie musi szaleć, by wygrać… Nie wiem co mu się stało w ostatniej walce… Wcześniej walczył lepiej. Chyba stracił głód i jeździ wypasionymi brykami.
– Ma kupę forsy, a to zmienia ludzi. Jak jesteś głodny, to walczysz jak wariat i wcześniej to robił. Teraz, sam nie wiem. Po prostu punktuje i wygrywa, nudy.
Khamzat Chimaev przygotowuje się do pojedynku z Natem Diazem. Walka ma być main eventem gali UFC 279 i przy okazji ostatnią na obecnej umowie Amerykanina. Stocktończyk walczy w największej federacji MMA na świecie nieprzerwanie od 2007 roku.