Mateusz Gamrot przyznał, że to on był winien uszkodzenia Dustina Poiriera przed UFC 302.
„Gamer” był istotną częścią obozu „Diamentu” przed ostatnią numerowaną galą UFC. Polak ze swoimi zapaśniczymi umiejętnościami był idealnym sparingpartnerem przed starciem z Islamem Makhachevem.
Jak wiadomo Dustin Poirier przegrał walkę mistrzowską przez poddanie w ostatniej rundzie. Po gali zdradzono, iż Amerykanin zmagał się z kontuzją żeber, której miał doznać na jednej z sesji. Wszyscy domyśleli się, iż była to „zasługa” Mateusza Gamrota.
Mateusz Gamrot o sparingach z Dustinem Poirierem
Polak w rozmowie z Arturem Mazurem przyznał też, że był mocnym sparingpartnerem i miał swój wpływ na świetną postawę Poiriera w starciu z Makhachevem.
– Byłem mocną jednostką motywacyjną dla Dustina, bo go cisnąłem. Raz, że umiejętnościowo na macie, a dwa, wiadomo: mój angielski jest prosty, ale jest dosadny. Dustin jest wyjątkową jednostką w American Top Team, w świecie UFC. iele osób obchodzi się z nim delikatnie, a ja jak ja: „Get up! What you do?”. Wiesz, o co chodzi, podnoszę go do góry. I on też sobie cenił to, że potrafię być bezpośredni, ale też cisnąć go mocno umiejętnościowo.
– Wydaje mi się, że ten ogień cały czas palił się u niego, ale ja jeszcze dołożyłem do pieca dodatkowe dwa drewienka i ten płomień jeszcze mocniej się rozżarzył.
Gamrot potwierdził przypuszczenia, jakoby to on kontuzjował Dustina. Jak przyznał, gdy zdał sobie z tego sprawę, padł na niego blady strach
– Naprawdę świetnie był przygotowany, ale zagłębiając się w szczegóły, wydarzyło się parę rzeczy, o których nie mogliśmy mówić na samym początku. Na początku okresu już noga doskwierała Dustinowi, ale to gdzieś tam odeszło na bok. Ale na końcówce samej się żebra pojawiły poprzez tą mocną intensywność grapplingowo-zapaśniczą. To więc na samym końcu nas tak przyhamowało. Jak to się stało na treningu, to ja: blady. Mówię: nie wierzę. Mówię: znowu ja!
Reakcja „Gamera” wynikała z analogicznej sytuacji sprzed kilku lat. Wówczas to Mateusz w ten sposób naruszył Jorge Masvidala. W American Top Team również o tym pamiętali.
– Trochę się śmiali: „Crusher, crusher!” Ale wiesz, ja z nim zrobiłem jeden obóz przygotowawczy do Francuza, robiłem drugi obóz, od razu jeden po drugim. Dustin jest stójkowiczem, on najchętniej by przyszedł, popykał w worek, walnął w tarcze, zrobił pięć rund i poszedł do domu. A tu wiecznie było mielenie, wiecznie było łapanie, przewracanie, wstawanie, duszenie.
– On nie był zajechany do tej walk. Był świeży, był głodny. Wiedział, że jeszcze ma coś do zrobienia na treningu, ale nie może z powodu żeber, więc to wszystko przechodziło na motywację do walki.