Francis Ngannou już od dawna domaga się podwyżki. Mistrz kategorii ciężkiej UFC, który niedługo wystąpi się w pierwszej obronie powiedział, że… być może już go w oktagonie nie zobaczymy!
Mistrz kategorii ciężkiej największej federacji MMA, Francis Ngannou jeszcze w tym miesiącu stanie do obrony tytułu na UFC 270. Jego przeciwnikiem będzie były sparingpartner i tymczasowy champion królewskiej dywizji, Francuz Ciryl Gane. Z kolejnych wypowiedzi „Predatora”, jak i jego otoczenia nietrudno wywnioskować, iż jest to jego ostatnia walka na obecnie obowiązującym kontrakcie.
Sam Dana White powiedział w jednym z wywiadów, że jeśli Francis chce odejść – droga wolna. A teraz, na około 10 dni przed pierwszym pay-per-view w tym roku kalendarzowym, sam Ngannou w rozmowie z ESPN zdradził, że nie zamierza walczyć dla federacji na obecnych warunkach:
– Nie ma szans. Nie będę już bił się za 500, albo 600 tysięcy dolarów. Skończyło się. Wziąłem tę walkę z osobistych pobudek. Chcę mieć pewność, że niezależnie od tego, co jest uczciwe, wypełniłem cały kontrakt.
W jednej z niedawnych wypowiedzi „Predator” podkreślił, że w nowej umowie musiałby znaleźć się zapis o boksie. Gdy ta informacja dotarła do mistrza wagi ciężkiej Tysona Fury’ego, Brytyjczyk natychmiast zasugerował pojedynek z championem UFC w królewskiej dywizji. Francis Ngannou jest przekonany, że to następny krok w jego karierze i chciałby, aby obecny pracodawca pomógłby mu w tej branży:
– Na 100% muszę stoczyć walkę bokserską. Od lat dyskutujemy na ten temat. Zdaje się, że nie mają z tym problemu. No i bądźmy szczerzy, myślę, że cokolwiek robisz – jakiekolwiek wydarzenie to nie jest – jeśli UFC jest w to jakoś wmieszane, to event staje się większy. Bez dwóch zdań.
– A zatem tak, jeśli miałbym boksować, to chciałbym, żeby UFC też brało w tym udział. Tak naprawdę to jedynym powodem, przez który jesteśmy gdzie jesteśmy jest to, że w pewnym momencie zabrakło dobrej wiary. Nie rozumiem, dlaczego nie możemy się dogadać.
Źródło: ESPN MMA