Duże zmiany Bartosa po przegranej z Mamedem. „Zwariowałem trochę, myślałem, że nie jestem człowiekiem”

Adrian Bartosiński nie czekał i szybko wprowadził zmiany po pierwszej porażce w karierze.

Mistrz kategorii półśredniej zgodził się zastąpić Pawła Pawlaka i na KSW 100 zmierzył się z Mamedem Khalidovem. Jak się to skończyło, wiedzą już wszyscy. Bartosiński dominował w 1. rundzie, a żywa legenda polskiego MMA zaskoczyła wszystkich – a przede wszystkim samego rywala – i poddała go balachą.

Zmiany w obozie Bartosińskiego

Popularny „Bartos” gościł w Hejt Parku na Kanale Sportowym, gdzie przyznał Maciejowi Turskiemu, że po przegranej z Mamedem znów wróciła chęć do ostrego trenowania. Mistrz KSW wprowadził też niemałą zmianę.

Adrian Bartosiński znany był z częstych żartów i „śmieszkowania”. Przyznał prowadzącemu rozmowę, że head coach łódzkiego Octopusa, Dawid Pepłowski zwrócił mu na to uwagę, do czego też podopieczny się zastosował:

– Ogólnie to jest mój problem i Dawid mnie trochę utemperował teraz. Jak wchodzę na trening, to mam być poważny. Mam się nie śmiać z nikogo i mam trenować. To rozpraszało moją uwagę. Na pewno mógłbym wynieść więcej z treningu niż zajmować się pierdołami – powiedział „Bartos”. – Od nowego roku sobie postanowiłem, że tego będzie mniej.

Efektem tego miała być większe skupienie na niedawnym Leg Lock Campie, z którego Bartosiński miał wynieść masę nowych technik. Adrian dodał też, że brak żartów to nie jedyna zmiana, jaką wprowadził.

– Chciałbym wrócić do momentu, w którym byłem kiedyś. Wtedy potrafiłem od słabszego zawodnika czerpać na sali ciekawe rzeczy. Jeden ma dobre to, jeden dobrze kopie, drugi bije kolana, trzeci ma dobry gilotyny, inny skrętówki, więc potrafiłem nawet radzić się słabszych zawodników, jak mają coś dobrego, jak oni to robią. Poprawiać to.

Adrian Bartosiński zebrał się też na szczere wyznanie. Przed walką z Mamedem, a nawet zapewne chwilę wcześniej, poczuł się nieomylny, nie do pokonania, a wręcz „nadczłowiekiem”.

A też doszedłem do takiego momentu, gdzie uważałem, że mi odbiło i uważałem, że jestem najmądrzejszy i że to, co ja robię, jest najrozsądniejsze, najlepsze i to wszyscy powinni robić – przyznał „Bartos”. – Śmieję się, że zwariowałem trochę już i miałem coś takiego, że myślałem, że nie jestem człowiekiem. Przez to, że byłem niepokonany. Wydaje mi się, że trochę doszedłem do takiego etapu, że wchodziłem na salę i myślałem, że jestem nadczłowiekiem. Mogłem się lekko wywyższać, powiedziałbym nawet, przez to.