Dustin Poirier odniósł kolejne imponujące zwycięstwo na minionej gali UFC 281. I choć zdawało się, że poznaliśmy jego kolejnego rywala, to jednak „The Diamond” zmienił zdanie.
Fighter trenujący na co dzień w American Top Team powrócił po 11 miesiącach przerwy i porażce w drugiej w karierze walce o pas mistrzowski kategorii lekkiej. Podobnie, jak wcześniej z Khabibem Nurmagomedovem, tak i na UFC 269 z Charlesem Oliveirą, popularny Dustin Poirier odklepał w 3. rundzie po duszeniu zza pleców.
W pojedynku z Michaelem Chandlerem również było blisko tego typu zakończenia. „Iron Mike” ciasno trzymał „The Diamonda” i szukał miejsca, by wsadzić rękę na szyję zawodnika z Luizjany. Ten jednak przetrwał ciężkie chwile i koniec końców sam w 3. rundzie poddał rywala tym duszeniem.
Na konferencji prasowej po UFC 281 Poirier był w dobrym humorze i tradycyjnie nie zabrakło pytania „kto następny?” od dziennikarzy. Podsunęli też Dustinowi pomysł rzucony przez Khabiba Nurmagomedova, by „The Diamond” zmierzył się z ostatnim rywalem Mateusza Gamrota, Beneilem Dariushem.
– Ma to sens, ma to dużo sensu. Beneil zasłużył sobie na szacunek i odprawiał naprawdę niezłych gości, dodatkowo robiąc to w świetnym stylu. Zobaczymy, nie jestem przeciwny temu pomysłowi. Ostatnie słowo należy do UFC i do tego, kiedy będę chciał wrócić… Myślę, że to świetne zestawienie. Uważam, że zasługuje na trudnego rywala – powiedział mediom fighter.
Zmiana zdania przez Dustina Poiriera!
Minęło kilka dni od hitowej gali w Nowym Jorku i Poirier przemyślał już kilka spraw, między innymi właśnie kolejny krok w swojej karierze. Zapytany przez Ariela Helwaniego o pojedynek z Dariushem, „The Diamond” zmienił już narrację.
Były tymczasowy mistrz wagi lekkiej i dwukrotny pretendent do pełnoprawnego tytułu stwierdził, że chce walk, które będą go ekscytować, a zestawienie z urodzonym w Iranie Amerykaninem nie wpasowuje się w ten szablon.
– Szczerze mówiąc, mało mnie to ekscytuje. Beneil to świetny zawodnik, który podchodzi z szacunkiem, ciężko pracuje i doszedł wszędzie właściwą drogą. Wchodzi do oktagonu i robi, co musi. Szanuję to i będę oglądał jego walki.
– Ale patrząc na to, z kim ostatnio walczyłem, to zestawienie nie jest super ekscytujące… Lubię to napięcie między zawodnikami, zawsze jestem w konflikcie. Jeśli nie z przeciwnikiem, to z samym sobą.
To nie tylko wyklucza Dariusha, który nie angażuje się w trash talk, lecz także ogranicza pole manewru w wyborze rywala. W zasadzie jedynym fighterem z rankingu, który prawdopodobnie wywołałby większe emocje w Dustinie Poirierze zdaje się być Charles Oliveira.