Kasjusz Życiński powrócił do swojej ostatniej porażki i jest przekonany, że odniósłby zwycięstwo, gdyby sędzia nie przerwał pojedynku w trzeciej rundzie.
Ostatni raz „Don Kasjo” oglądaliśmy w akcji na gali Prime Show MMA 5. Na zasadach bokserskich w małych rękawicach zmierzył się z Dominikiem Zadorą. Zdaniem bukmacherów to freak fighter był faworytem, a przed walką zapowiadał, że brutalnie rozprawi się z zawodowym kickboxerem.
„Don Kasjo” o porażce z Zadorą
W klatce jednak dominował Zadora, który trafiał znacznie częściej, a jego ciosy zadawały o wiele większe obrażenia. Posłał nawet Życińskiego na deski, a kiedy ten wrócił do walki, nie wypuścił już zwycięstwa z rąk. Zasypał „Don Kasjo” mocną serią, po której sędzia przerwał pojedynek.
Teraz w rozmowie z fansportu.pl freak fighter przyznał, że gdyby arbiter pozwolił im walczyć dalej, to Zadora zostałby „rozjechany”. Potwierdził również swoją poprzednią wypowiedź, w której stwierdził, że z takim rywalem może przegrać tylko 1 starcie na 100 i akurat na gali Prime doszło do tej jednej porażki.
– Tak. Nawet jakby sędzia nie przerwał tego, jak on wpadł, to miałem tak szczelną gardę, że ch*ja by zrobił. Byłby rozjechany, bo ustabilizowałem gardę i nic by nie zrobił. To był przypadek, czy duża, czy mała rękawica, weszło czysto na brodę, udało mu się. Może go trochę zlekceważyłem, mało trenowałem, ale miałem tyle formy, ile by na niego wystarczyło.