Don Diego zdradził kwotę za pierwszą walkę we freakach! „Małe pieniądze…”

Mateusz „Don Diego” Kubiszyn gościł w podcaście Jurasówka, gdzie opowiedział o pieniądzach, jakie zarobił za pierwszą walkę w świecie freak fightów. Porównał je do największej wypłaty, jaką otrzymał w zawodowym boksie.

Już w przyszłym tygodniu niekwestionowany mistrz GROMDY powróci do świata freak fightów. Na gali FAME: The Freak zawalczy z Michałem Pasternakiem na zasadach K-1 w małych rękawicach. Będzie to zarazem debiut „Don Diego” w największej freakowej organizacji.

Mateusz Kubiszyn niejednokrotnie wspominał, że do tego świata wszedł za sprawą Piotra Szeligi, z którym nawiązał współpracę trenerską. Z czasem sam też zaczął toczyć pojedynki, a debiutował w pełnej złej krwi walce z Denisem Załęckim.

Don Diego o wypłacie za walkę z Denisem

Tamto starcie było poprzedzone mocnym konfliktem. Panowie rzucali w swoją stronę bardzo mocne słowa i po dziś dzień pozostają we wrogich relacjach. W ostatnim czasie sporo mówi się o ewentualnym rewanżu.

Goszcząc w podcaście Łukasza Jurkowskiego Mateusz Kubiszyn opowiedział o swoich początkach w świecie freak fightów. Jak wyznał pierwsza umowa, jaką parafował z High League nie była zbyt wysoka.

W sumie to małe pieniądze za to dostałem, siłą rzeczy… Pierwszy mój kontrakt za walkę z Denisem, która się nie odbyła, bo była później, opiewał na 25 tysięcy złotych – powiedział Kubiszyn, którego „Juras” dopytał, czy były to na tamten moment największe pieniądze, jakie otrzymał startując w sportach walki.

Tak. to była największa wypłata wtedy. Największą wypłatę wtedy miałem plus minus za walkę zawodową w boksie w Rydze z Ralfsem Vilcansem. To była druga rękawica po Braidisie w cruiser! Ja go tam rozwaliłem, nie? No, ale nie mogli Polaczkowi przyznać… 2-1 oficjalnie przegrałem, ale 6 rund go tłukłem mocno.

I właśnie pojawiło się to z Denisem. Później, wiadomo, ta cała afera i tak dalej, i tak dalej… No, już powiedzmy za tę walkę z sumarycznie Denisem zarobiłem dużo więcej – dodał „Don Diego”, choć zaznaczył, że częścią z „tortu” musiał podzielić m. in. z trenerami, czy menedżerem.