Prawdopodobnie najbardziej znany YouTube’owy „shoter” zajmujący się tematyką freak fight, czyli „ebe ebe” opublikował materiał, który przedstawia federację pod nazwą „Clash of the Stars”. Organizacja stara się czerpać to, co najlepsze z polskich odpowiedników, przede wszystkim z FAME MMA.
W różnych częściach świata i Europy federacje MMA oparte na rywalizacji freak fightowej przyjęły się w lepszym lub gorszym stopniu. W USA coraz popularniejsze są gale pięściarskie z udziałem celebrytów. W Rosji i Serbii od dawna organizowane są wydarzenia, gdzie formuły pojedynków są czymś nowatorskim (np. starcie w budce telefonicznej). W Wielkiej Brytanii gala organizowana przez FAME cieszyła się natomiast nikłym zainteresowaniem.
Nasi południowi sąsiedzi czerpiąc wzorce od najpopularniejszych federacji MMA, postanowili stworzyć własny produkt oparty na freak fightach. Organizacja „Clash of the Stars” zyskuje coraz większe grono sympatyków i rozwija się w naprawdę niewiarygodnym tempie.
Czesi chcą być jak FAME MMA
Specjalnie dla „ebe ebe” na temat organizacji wypowiedział się czeski kulturysta i trener personalny Karlos Benda, którego walka planowana jest na gali CotS 3: Room, 29 października 2022. Opisał on, jak obecnie wygląda ten rynek w Czechach i czy jest zainteresowanie takimi pojedynkami.
– Clash of the Stars nie jest tak popularna jak polskie organizacje, ale ciągle ona rośne. Wierzę, że za parę lat będzie ona absolutnym fenomenem w Czechach. Znam oczywiście FAME MMA i High League. Obserwuję je uważnie już od jakiegoś czasu i dają mi one dużo rozrywki.
W Clash of the Stars podobnie jak w FAME MMA walczą głównie influencerzy, raperzy i youtuberzy. Benda wspominał, że głośno mówi się o udziale polityków lub czeskich śpiewaków operowych, lecz podobnie jak w Polsce skończy się to zapewne na samych rozmyślaniach.
Na materiale opublikowanym przez „ebe ebe” widać także polski akcent w postaci sędziego Tomasza Brondera. Nie tak dawno był on autorem kontrowersyjnej decyzji podczas gali KSW, gdzie zbyt szybko przerwał pojedynek Damiana Janikowskiego twierdząc, że widział nieistniejące „odklepywanie”.
Źródło: YouTube