Meksykanin skończył przed czasem, za pomocą duszenia zza pleców, Deivesona Figueiredo. Stał się dzięki temu pierwszym urodzonym w Meksyku mistrzem UFC. Na konferencji prasowej po gali odpowiedział na kilka pytań dotyczących rywalizacji z Brazylijczykiem.
„Za dużo ścina”
Brandon Moreno do oktagonu wchodził po sześciomiesięcznym obozie przygotowawczym. Ostatnie starcie również było o pas wagi muszej w grudniu ubiegłego roku. Wówczas padł remis, a przez to pas pozostał na biodrach Deivesona Figueiredo. Pretendent pokazał się z bardzo dobrej strony, więc rewanż był nieunikniony.
Do tego doszło na UFC 263. Meksykanin od początku wyglądał lepiej, było widać bijącą energię i chęć zdobycia tytułu. Udało się, a nowy mistrz powiedział, co według niego przyczyniło się do takiego występu Brazylijczyka:
– Nie owijajmy w bawełnę, miał za dużo wagi do ścięcia. To jest najtrudniejsze w tym sporcie, ludzie ścinają wagę, żeby mieć przewagę, być silniejszym od przeciwnika. Stary, ale oglądałeś the Embedded? Figueiredo płakał po zrobieniu wagi, dramat.
Według mnie jest to niepotrzebne. Oczywiście nie jest to moja decyzja. Ta należy do niego i jego sztabu.
Dodatkowy smaczek
Przed walką między fighterami doszło do trash talku. Nie było to personalne, ale zdecydowanie przyciągało uwagę – zwłaszcza popchnięcie pretendenta przez Brazylijczyka na ważeniu. Brandon Moreno zaznaczył, że żaden trash talk nie mógł wpłynąć negatywnie na jego występ.
Figueiredo zachowywał duży szacunek, naprawdę. Po prostu chciał dodać smaczku naszej walce. Postawił siebie w roli „tego złego”. Ale na mnie to nie działa.
– Koleś jest ojcem, jak ja. Ma żonę, córkę, nie jest złym człowiekiem. Czasem próbuje być czarnym charakterem… Ale niepotrzebnie.
Źródło: MMA news, YouTube