Borys Mańkowski chciał trafić do UFC. Wyjawił swój plan sprzed lat

Borys Mańkowski przyznał, że swego czasu miał plan na dołączenie do UFC. Co więcej, światowy hegemon odezwał się z propozycją walki.

„Diabeł Tasmański” to zdecydowanie jeden z najpopularniejszych zawodników z polskiego podwórka MMA, który nigdy nie zawitał do oktagonu. Borys Mańkowski swego czasu dzielił i rządził w kategorii półśredniej, po której pas sięgnął w 2014 roku rewanżując się Asłambiekowi Saidowowi.

Niestety od 2017 roku Mańkowski częściej kończy pojedynki z ręką w dole. „Diabeł Tasmański” przegrał na pierwszym KSW Colosseum z Mamedem Khalidovem, a następnie stracił tytuł na rzecz Roberto Soldicia. Jeszcze w 2022 roku stanął przed szansą na sięgnięcie po koronę dywizji lekkiej. Na pełnym dystansie wypunktował go jednak Marian Ziółkowski.

Borys Mańkowski o ofercie z UFC

Zawodnik poznańskiego Czerwonego Smoka regularnie pojawia się na eventach UFC w roli członka narożnika Mateusza Gamrota. Sam Mańkowski nigdy do oktagonu największej organizacji MMA na świecie nigdy nie zawitał, choć przyznał, że pojawiło się zapytanie o jego osobę.

Wyjawił to w podcaście Jurasówka Łukasza Jurkowskiego mówiąc, iż nie żałuje braku angażu w federacji Dany White’a:

Nie żałuję, dlatego że nie miałem sprecyzowanej oferty nigdy. Raz była oferta, bo chcieli zrobić UFC w Trójmieście. Brani byli pod uwagę: Mamed, Materla i ja. Tam się chyba nie dogadali, została kwestia dotycząca mnie, ale szybko się to rozbiło, bo kontrakt z KSW i tak dalej.

Mańkowski dodał też, że po zapytaniu o jego osobę temat szybko ucichł. On sam jednak miał pomysł, kiedy chciałby walczyć o ewentualny transfer. Plany niestety pokrzyżowała mu walka na Stadionie Narodowym.

Nie było podjętych dalszych rozmów. To była też szybka sprawa, że „za pół roku byśmy chcieli zrobić galę”. Ten temat był szybko ucięty. Ja natomiast miałem w swojej głowie coś takiego, że jeżeli wygrałbym z Mamedem, to bym zrobił wszystko, żeby pójść do UFC. A później przegrałem.