Adrian Bartosiński o transferze do UFC: Nie chcę czuć presji, jaka była na Wikłaczu, czy Ruchale

Adrian Bartosiński od dawna podkreśla, że jego celem jest UFC. Mistrz KSW nie zamierza jednak robić wokół tego zamieszania — woli, by o jego transferze głośno zrobiło się dopiero wtedy, gdy stanie się faktem.

Niepokonany w wadze półśredniej „Bartos” już wkrótce stanie do kolejnej obrony pasa. Podczas XTB KSW 113 jego rywalem będzie Muslim Tulshaev, który w efektownym stylu — już w pierwszej rundzie — znokautował ostatniego przeciwnika Bartosińskiego, Andrzeja Grzebyka.

Każda kolejna walka przybliża reprezentanta łódzkiego Octopusa do końca kontraktu z KSW. Gdy tylko wypełni umowę, chce zrobić krok w kierunku organizacji, która od zawsze była marzeniem większości zawodników MMA — UFC.

Bartosiński o UFC: „Cisza, cisza i nagle boom: jestem tam”

W rozmowie z Patrykiem Prokulskim „Bartos” szczerze przyznał, że nie zamierza rozgłaszać swoich planów. Woli uniknąć presji, jaką w ostatnich miesiącach odczuwali inni zawodnicy KSW — Jakub Wikłacz i Robert Ruchała.

Chciałbym zaskoczyć wszystkich. Cisza, cisza i nagle boom: jestem tam. Nie chcę czuć presji, jaka była na Kubie czy Robercie – przyznał Bartosiński.

Mistrz KSW ma też świadomość, że w UFC nie od razu dostanie walki z czołówką. Przywołał przykład Yaroslava Amosova – byłego mistrza Bellatora, który po odejściu z organizacji i dwuletniej przerwie wrócił w małej amerykańskiej federacji CFFC.

– Patrz na Jarka Amosova. Rekord 28-1, mistrz Bellatora, a bił się na małej gali w Chicago. Bo jest ze Wschodu, nie gada dużo i jest… za dobry – dodał „Bartos”.

Zanim jednak przyjdzie czas na ewentualny transfer za ocean, Bartosińskiego czekają kolejne wyzwania w KSW. Jeśli upora się z Muslimem Tulshaevem, niewykluczone, że kolejnym krokiem będzie rewanż z Arturem Szczepaniakiem.