Arkadiusz Wrzosek zgodnie z przewidywaniami błyskawicznie rozprawił się z Matheusem Scheffelem. Warszawiak w rozmowie z dziennikarzami przyznał, że może jednak nie ugrać rekordowego bonusu.
Były kickbokser przystąpił do jednego z największych testów w swej dotychczasowej karierze. Matheus Scheffel miał kilkukrotnie większe doświadczenie od niego, ale miał jeden mankament. Jak często kończył rywali przed czasem, tak samo często sam był nokautowany.
Tak też się stało na KSW 100. Wrzosek zdemolował Brazylijczyka, na co potrzebował jedynie 25 sekund! Tym samym fighter Uniq Fight Clubu na ostatnie dwie wygrane potrzebował łącznie 39 sekund.
Arkadiusz Wrzosek pierwsze słowa po KSW 100
Wrzosek natychmiast po znokautowaniu Matheusa Scheffela wyskoczył z klatki i udał się wprost do Wojsława Rysiewskiego. Kolokwialnie mówiąc przetrzepał mu kieszenie szukając pieniędzy z bonusu. Nim jednak wieczór się skończył, kandydatów do stu tysięcy złotych jeszcze doszło.
– Wiem, widziałem… – powiedział szczerząc się przed dziennikarzami Arek. – Słyszałem. Jak już powiedziałem wcześniej, tak trochę pod publiczkę się gada o tym bonusie. Konkurencja do niego na tej karcie była bardzo ciężka. Mega dużo chłopaków, którzy kończą walki przed czasem, niesamowicie utalentowanych. Lepszych na pewno w wielu rzeczach ode mnie… Tak sobie pogadałem o tym bonusie, ale wiedziałem, że ważniejszy jest wynik walki.
– Tym bardziej mogę sobie pozwolić, by wynik był ważniejszy, niż bonus – dodał Wrzosek nawiązując do tego, iż wynegocjował sobie na to starcie dużą podwyżkę. – Zdaję sobie sprawę, że może techniki, którymi skończyłem walkę, nie były jakieś wysublimowane, ale było szybko i wjechałem „na pełnej”. Może to zostanie odebrane jako występ wieczoru. Dopiero jak obejrzę wszystko, to będę mógł powiedzieć, czy mnie wydymali na bonus, czy nie.
Zobacz inne wywiady po KSW 100: