Krzysztof Włodarczyk po raz kolejny zabrał głos w sprawie pobytu za kratami. Pięściarz niedawno zakończył odsiadywać drugi wyrok.
„Diablo” ma za sobą bardzo ciężki okres. Dwukrotnie został skazany za złamanie sądowego zakazu prowadzenia pojazdów, który dostał w 2018 roku po tym, jak stracił prawo jazdy. Niestety zawodnik został zatrzymany za kierownicą i najpierw w 2021 roku trafił do więzienia na niecałe 4 miesiące.
Krzysztof Włodarczyk o pobycie za kratami
Następnie w lutym 2022 roku wrócił za kraty, tym razem na 5 miesięcy. Po wyjściu w kilku wywiadach opowiedział o tym, jak wyglądało życie po tamtej stronie murów. Już wcześniej w rozmowie z Super Express m.in. wyjaśnił, jak trenował, żeby pozostać w formie:
– Jeśli dostałem większy spacerniak, to tam biegałem. Robiłem w granicach ośmiu kilometrów, to wychodziło od 400 do 470 kółek. Mogło zakręcić się w głowie, ale zmieniałem kierunek biegu.
– A jak byłem w celi, to miałem związane dwie zgrzewki wody i tak trenowałem. Do tego pompki, przysiady, triceps, biceps i brzuch, nogi pod kaloryfer i zasuwałem. A jak miałem mniejszą celę, to pompowałem brzuch na świetlicy.
Teraz ponownie zabrał głos również w rozmowie z Super Expressem i przyznał, że gdyby nie pomoc z zewnątrz, to bardzo ciężko byłoby wytrzymać, żywiąc się więzienną dietą.
– To jedzenie… to jest poniżej czegokolwiek. To nie jest jedzenie. I na Służewcu, i na Grochowie, nie będę Wam nawet mówił, bo nie uwierzycie. Co jest napisane w menu, to jedno wielkie oszustwo.
– Nie ma nawet 1/10 tego! Oczywiście są ziemniaki, ale rozgotowane lub mocno nawodnione. Dopóki są ciepłe, kilka kęsów można złapać, ale tak to się nie nadaje. Dożywiałem się… Gdybym nie miał pomocy z zewnątrz, to byłaby tragedia.
Źródło: Super Express