
Organizacja KSW udostępniła na swoich social mediach nagrania z wypowiedzi trenera Dawida Pepłowskiego do Adriana Bartosińskiego. To, jak szkoleniowiec motywował swojego podopiecznego, można skomentować najkrócej słowami: czapki z głów.
Niepokonany w dywizji półśredniej „Bartos” wracał do okrągłej klatki po przegranej z rąk Mameda Khalidova. Bartosiński miał sporo do udowodnienia w walce wieczoru KSW 105. Oprócz pierwszej „L-ki” w rekordzie mierzył się z Andrzejem Grzebykiem, z którym nie ma najlepszych relacji… Choć to niedomówienie.
Tak trener Pepłowski motywował Bartosińskiego
Najważniejszym po sobotnim wieczorze dla Adriana Bartosińskiego jest fakt, iż odniósł on wygraną na punkty. Sam main event gali w Gliwicach zaczął się jednak dla niego fatalnie. Już przy pierwszym sprowadzeniu „Bartos” doznał poważnego urazu lewego bicepsa.
Nikt nie wątpił, że Adrian prędzej padnie, niż się podda. Pojedynek był wycieńczający, a ogromną rolę odegrał w nim trener Dawid Pepłowski. Organizacja KSW udostępniła na swoich social mediach nagranie z tego, jak motywował on Bartosińskiego.
– Poszedł mi biceps – powiedział Adrian usiadłszy na stołku po pierwszej rundzie.
– Dobrze, wiem! – ukrócił temat trener Pepłowski. – Widzę. Chcesz pić? Celujesz więcej w wątrobę?
– A biję coś tą lewą? Nie widzę. Mam zerwany biceps.
– Nie patrz, spokojnie. Zamykasz sierpem – odpowiadał szkoleniowiec. – To pierwsza runda dopiero, jakie to ma znaczenie – dodał zapytany o ocenę odsłony.
Dziesięć minut później, po trzeciej rundzie, emocje były już o wiele większe. Do tego wszystkiego Bartosiński był coraz bardziej zmęczony. Trener Pepłowski miał z kolei zdarte gardło.
– Adrian, wiem! K…wa, ale nie jesteś tu, żeby było łatwo! – krzyczał do swojego podopiecznego, który opuścił głowę. – Jesteś gotowy, żeby było ciężko i jest, k…wa, ciężko. Ale jesteś w stanie to przejść. Masz jeszcze, k…wa, dwie rundy. W d…pie mam wynik! Masz go, k…wa, skończyć! – motywował head coach łódzkiego Octopusa.
Adrian nie zdołał jednak skończyć pojedynku w 4. rundzie, toteż Pepłowski musiał wykrzesać jeszcze ostatki sił z mistrza KSW.
– Jeszcze ci mało? Jest OK, k…wa! I tak skończymy tę walkę. Jest 2-2. Ile razy mieliśmy 2-2? Ile razy wygrałeś? Zawsze! – pokrzykiwał trener. – I teraz też, k…wa, wygrasz. Sprowadziłeś go w czwartej rundzie, sprowadzisz go w piątej.
– Nie przyspieszaj na rękach. Ręce były zaje…ste, trafiałeś go – chwalił jeszcze boks „Bartosa” szkoleniowiec.
Ostatecznie Adrian Bartosiński zwyciężył jednogłośną decyzją sędziów. Punktacja wywołała trochę kontrowersji, bowiem jeden z arbitrów (Cezary Wojciechowski) wypunktował wszystkie rundy na korzyść mistrza KSW.