Szef KSW o sztucznych dymach freakowych. Porównał je do prawdziwego trash talku: „To poszło w komiczną stronę”

Martin Lewandowski gościł w studio FANSPORTU TV i wypowiedział się na temat trash talku. Porównał to, jak wygląda w UFC i freak fightach.

Jeden z szefów największej polskiej organizacji MMA poruszył wiele ciekawych tematów. Zabrał głos m.in. w sprawie potencjalnego rewanżu Michała Materli z Mariuszem Pudzianowskim, czy też zdradził, że planuje doprowadzić do starcia Artura Szpilki z Krzysztofem Włodarczykiem.

Nie mogło również zabraknąć tematu freak fightów. Szef KSW skomentował m.in. kwestię trash talku. Nie ma wątpliwości, że w tym aspekcie najlepiej radzą sobie zawodnicy UFC. Wygląda to jednak całkiem inaczej niż we freakach, gdzie uczestnikom tego typu wydarzeń zależy jedynie na tym, aby użyć jak najostrzejszych słów pod adresem rywala.

– Jak ludzie idą, to wychodzą zażenowani. Widać, że to jest napompowane, żeby rzucić krzesłem, pchnąć, obrazić nie tylko jego, ale całą rodzinę. To może było fajne raz, dwa, dziesiąty. Ale pięćdziesiąty raz oglądać klaunów tych samych. Ludzie wchodzą, przyszli na walkę kogoś i wychodzą.

– To poszło w stronę komiczną. Taki trash talk, jaki wychodzi w UFC, ja go kupuję. Oni nie potrzebują specjalnie wrzucać śmieci i pchać go na ważeniu. To, w jaki sposób odpowiadają i lekceważą słownie, to dla mnie jest naturalne.