Dokąd zmierza kariera Tomasza Narkuna? Niegdyś pokonywał największą legendę KSW, teraz woli walczyć na małych, lokalnych galach.
Reprezentant Berserker’s Team od 2015 do 2022 roku był mistrzem dywizji półciężkiej, który w fenomenalnym stylu pokonywał pretendentów. Efektownie nokautował ich przed czasem lub widowiskowo poddawał. Ma na koncie m.in. pięć obron tytułu oraz dwie wygrane z Mamedem Khalidovem.
Drzwi do KSW są otwarte?
Kiedy jednak stracił pas w starciu z Ibragimem Chuzhigaevem, a następnie został znokautowany przez Henrique da Silvę, zdecydował się na dziwny krok. Po rozstaniu z KSW dołączył do małej federacji Seaside BattleS. Organizuje ona niewielkie wydarzenia, na których Narkun jest największym nazwiskiem.
Poziom jego rywali pozostawia sporo do życzenia, chociaż sam mówi wprost, że chciałby trafić do UFC. Nie pomogą mu w tym jednak starcia z zawodnikami, którzy mają ujemne rekordy. Sam Tomasz jest innego zdania i stwierdził, że seria wygranych pomoże mu w zrealizowaniu celu.
Ostatnich trzech przeciwników pokonał w łącznie w 2 minuty i 12 sekund, a w klatce nie widzieliśmy go od maja. Nie zapowiada się też, aby miał wrócić do akcji w najbliższym czasie. Fani zastanawiają się, czy jest możliwość ponownego nawiązania współpracy z KSW, aby znowu mógł toczyć pojedynki z oponentami na właściwym poziomie.
Jak się okazuje, jest pewien problem. Szef federacji Martin Lewandowski zdradził, że kwestią sporną są finanse – To jest ciężki temat. Nie zamykamy drzwi, natomiast na naszych warunkach. Nie jesteśmy w stanie się dogadać, przede wszystkim finansowo – powiedział w rozmowie z Klatka po klatce.
Narkun woli toczyć starcia, które interesują grono najwierniejszych kibiców, za raczej znacznie mniejsze pieniądze. Wydaje się, iż Seaside BattleS nie jest w stanie zapłacić takich pieniędzy jak KSW. Nie wiadomo, co siedzi w głowie zawodnika, ale takie walki z pewnością nie przybliża go do UFC, a na duże gaże też raczej nie ma co liczyć.