Menedżer Marcina Różalskiego Artur Ostaszewski pojawił się w studio FANSPORTU TV, gdzie zdradził więcej szczegółów na temat freakowej oferty, którą otrzymał jego zawodnika. „Różal” ponownie pokazał, że dane słowo i kwestia honoru są dla niego najważniejsze.
Jak już wiadomo od kilku dni, Marcin Różalski na jesieni stoczy kolejną walkę. Póki co nie wiadomo w tym temacie zbyt wiele oprócz samej pory roku i tego, że będzie to pojedynek stójkowy. Mówi się o potencjalnym występie na KSW 100, co zostało wspomniane w wywiadzie Artura Osatszewskiego na kanale Fansportu TV.
Szef grupy Shocker MMA kilka dni wcześniej na łamach MMA Monday wspomniał, że Różalski miał na stole ofertę 800 tysięcy. Napłynęła ona oczywiście ze świata freak fightów, co wykluczyło jakiekolwiek dalsze rozmowy.
Przypominamy o nadchodzącej biografii Różalskiego! Powstaje książka o byłym mistrzu KSW, a za jej stworzenie odpowiada dziennikarz Jarosław Świątek z myMMApl. Znajdziemy w niej zarówno opis sportowej kariery, jaki i zakulisowe historie z gal czy życia prywatnego. Bądź na bieżąco i nie przegap premiery! Więcej znajdziesz – TUTAJ
Michał Tuszyński ze wspomnianej internetowej redakcji porozmawiał z menedżerem „Różala” i zapytał, czy ten z automatu też odrzucił ofertę pokroju 800 tysięcy, czy jednak Różalski musiał się chwilę zastanowić? Ostaszewski odpowiedział zdradzając też kilka szczegółów z propozycji:
– Właśnie o dziwo: nie. Pamiętam to, zadzwoniłem to i Marcin mówi: „Ale przecież gadaliśmy? Jak z freaków, to ja dziękuję, to mnie nie interesuje”. Co więcej, to była walka sportowa. Na freakowej gali, ale sportowa… z szanowanym sportowcem. Dla mnie też fajnie takie coś dużego zrobić. Próbowałem Marcinowi powiedzieć: „Pamiętaj, to walka ze sportowcem”. Ale „nie, bo on się nie będzie kąpał w szambie”.
– Ja to naprawdę szanuję. Czym innym jest teoretyzować na takie tematy, jak się nie ma oferty na stole. Ale później myślisz sobie: „Kurde, osiemset koła? W mniejszym mieście to są dwa fajne mieszkania…”, albo cokolwiek innego. Trzeba mieć naprawdę duże „jaja honoru”, że tak powiem, żeby jak się powiedziało, tak się tego trzymać.