Artur Szpilka zabrał głos w sprawie freak fightów, do których przekonuje się coraz więcej sportowców. Są jednak tacy, którzy nie zamierzają zmieniać swojego zdania.
W ostatnim czasie mocno zmieniło się to, jak zawodowcy odbierają freak fighty. Na samym początku były one bardzo mocno krytykowane, a wielu sportowców zapewniało, że nigdy nie wezmą w nich udziału. Kiedy jednak otrzymali propozycje walki za wysokie gaże i z ciekawymi rywalami, zmieniali zdanie.
„Szpila” w rozmowie z Mateuszem Borkiem w Kanale Sportowym podkreślił, że można wystąpić na gali freakowej i jednocześnie stoczyć sportowy pojedynek oraz jest to dobra okazja, aby wpoić młodym kibicom odpowiednie wartości.
Były pięściarz nie ma wątpliwości, że część zawodników, która cały czas jest mocno przeciwna freakom, to osoby, które nigdy nie dostały oferty. Zaznaczył jednak, iż są fighterzy, których nie przekonują nawet duże pieniądze, a jednym z nich jest Marcin Różalski.
– Dużo zawodników mówi, że nie zawalczyłoby we freak fightach. Ciekawe, co by było, gdyby im zaproponowali takie pieniądze. Wiem, że są zawodnicy, którzy by nie zawalczyli jak „Różal”. Rozmawiam z nim często i zawsze o tym mówi. Ale są zawodnicy, którzy mówią, że by nie zawalczyli, a po prostu nie mają propozycji. Na koniec dnia zostajesz z tym, co zarobiłeś. Masz rodzinę, musisz ją wyżywić.