Mateusz Rębecki był gościem ostatniego odcinka podcastu Łukasza Jurkowskiego. Nie zabrakło tematu ostatniej walki „Chińczyka”, który wprost przyznał, że pozostanie ona z nim na zawsze.
„Rebeasti”, jak ochrzcił go Dana White po fenomenalnym występie w Contender Series, zanotował znakomite wejście do UFC. Były mistrz FEN demolował kolejnych rywali i tak samo miało być w pojedynku z Diego Ferreirą.
Brazylijczyk swego czasu przegrywał przed czasem z Mateuszem Gamrotem, toteż wydawało się, że Rębecki jeszcze lepiej sobie z nim poradzi. Tymczasem stało się zupełnie inaczej i Ferreira zatrzymał hype train i serię 16. kolejnych wiktorii „Rebeastiego”.
Rębecki szczerze o ostatniej walce
Po tym UFC zestawiło zawodnika Berserker’s Team i ATT z Myktybekiem Orolbaiem. Tym razem to Polak znalazł się w sytuacji, w której wcześniej był Ferreira. Mateusz Rębecki stoczył z oponentem wojnę na wyniszczenie, którą skończył z ręką w górze. Były mistrz FEN przyznał w ostatnim wywiadzie, że nie oglądał po wielokroć konfrontacji z Kirgizem:
– Tylko raz, zacznę od tego, że to jest walka mojego życia. Całe życie marzyłem, żeby ta walka się zdarzyła, na wyniszczenie, z moją przewagą, gdzie moja ręka wędruje do góry, krwawa – przyznał wprost Rębecki goszcząc w „Jurasówce”.
– Wszyscy byli podjarani, poznały mnie największe gwiazdy UFC. I mnie to w samym tym sercu UFC plasuje bardzo wysoko, może nie w mainstreamie, ale za jakiś czas prawdopodobnie tak.
Rębecki dodał też, że mógł to starcie poprowadzić lepiej. Zobaczył w swej grze pewne mankamenty, ale potrafił też sam się docenić za utrzymanie mocnego tempa walki:
– Czuję się teraz za takiego skur…ela, ale wracając do samej walki średnio jestem zadowolony. Dużo jest tam błędów, które mogłyby nie wystąpić. Uważam, że lepiej bym ją technicznie mógł poprowadzić bo było dużo braków. Charakteru mi nie zabrakło i nawet uważam, że kondycji mi nie zabrakło. Przeciągnąć te trzy rundy w takim tempie nie jest łatwo w szczególności jak się ma dużą ilość mięśni.