Patryk Kaczmarczyk przed kolejną walką w KSW: „Walczę dla chwały, pieniędzy i żeby stać się ikoną jak Mamed czy Materla”

Podczas gali KSW 64 do okrągłej klatki wejdzie niepokonany Patryk Kaczmarczyk. Będzie to jego druga walka pod banderą największej marki MMA w Polsce.

Od małego lubiłem sport i od małego ciągnęło mnie do walki – wspomina w rozmowie z KSW – Lubiłem takie filmy jak „Rocky” czy „Krwawy Sport”, ale treningową przygodę zacząłem od gry w piłkę nożną. Zawsze jednak byłem takim małym rozrabiaką. Byłem najmniejszy w grupie, a na boisku zgarniałem najwięcej kartek. Już wówczas wiedziałem, że jeśli powstałaby w okolicy sekcja sportów walki, na pewno bym poszedł, czy to na boks czy MMA. Pewnego razu koledzy zabrali mnie do Radomskiego Klubu Taekwondo do trenera Germana Anfinogenova i już po pierwszym treningu wiedziałem, że to jest miejsce dla mnie i tak zostałem.

Patryk od samego początku zaczął trenować mieszane sztuki walki. Zanim jednak postanowił zostać zawodowym fighterem, walczył dużo na matach amatorskich w różnych dyscyplinach

W amatorskim MMA stoczyłem około 60 walk, w zapasach pomiędzy 20 a 30, a w boksie 10. Gdy zacząłem startować w MMA, od razu zacząłem również walczyć w zapasach w stylu wolnym. Później jeszcze trener postanowił, że doszlifujemy stójkę i zaczęliśmy robić boks. Nawet wystartowałem na mistrzostwach Polski i w ćwierćfinale niejednogłośnie przegrałem z późniejszym akademickim wicemistrzem świata Filipem Wąchałą. Dopiero potem przyszedł czas na starty półzawodowe na małych galach MMA i przejście na zawodowstwo.

Patryk szybko zorientował się, że MMA będzie jego życiową drogą, chociaż nie obyło się bez wątpliwości.

Początkowo nie byłem pewien czy nadaję się do tego sportu. Pierwszą walkę stoczyłem tuż przed 16. urodzinami i przegrałem bardzo szybko. Na następne zawody pojechaliśmy już dużą grupą około 30 zawodników. To były mistrzostwa Polski i tylko ja wróciłem wówczas z medalem – zdobyłem brąz w mocno obsadzonej kategorii. Wtedy zaczęło mi świtać w głowie, że może jednak coś z tego będzie. Gdy w 2016 roku zostałem mistrzem Polski, wiedziałem już na sto procent, że chcę iść w tym kierunku.

Po wejściu do zawodowego MMA Patryk zwyciężył sześć kolejnych walk bijąc się na takich galach jak Babilon MMA czy Armia Fight Night i sięgnął po tytuł mistrzowski tej drugiej organizacji. Został również nagrodzony prestiżową statuetką Heraklesa w kategorii „Odkrycie roku 2020”. Siódmą walkę stoczył już w KSW i wraz z Michałem Sobiechem dał świetne widowisko w klatce. Teraz natomiast zawalczy z Robertem Ruchałą, którego pokonał już kiedyś w amatorskim MMA.

Dziś to będzie już zderzenie zupełnie innych zawodników. Od poprzedniej walki minęło kilka lat i bardzo się zmieniliśmy. To nie jest do końca walka moich marzeń, bo wolałbym bić się z kimś z zagranicy. Zdaję sobie jednak sprawę z tego, że walka z Robertem będzie trudna. On jest ambitnym, mocny zawodnik. Będzie więc ciężko, ale wygram.

Do walki Patryka z Robertem dojdzie w Atlas Arenie, gdzie na trybunach może zasiąść ponad 10 tysięcy widzów.

Bardzo się cieszę, że będą kibice. Pamiętam jak walczyłem o szablę Armia Fight Night. Wtedy na hali było z 2 tysiące osób i czułem siłę tego dopingu. Na KSW 64 jedzie też bardzo duża grupa moich kibiców, którzy będą mnie wspierać. Podczas gali zawalczy również Albert Odzimkowski, z którym będziemy mieli jeden sektor kibiców z Radomia. Mega się tym jaram. Daje mi to dodatkową motywację.

Patryk, który jest na początku swojej drogi w świecie MMA, nie kryje, że chce dojść na sam szczyt tego sportu.

– Chciałbym iść tą drogą i stać się mocno rozpoznawalnym zawodnikiem. Po to to robię, po to walczę – dla chwały, pieniędzy i żeby stać się ostatecznie taką ikoną jak Mamed Khalidov czy Michał Materla. Robię to po to, żeby być najlepszym.

Do walki Patryka Kaczmarczyka z Robertem Ruchałą dojdzie już 29 października w łódzkiej Atlas Arenie.

SPRAWDŹ WYWIAD Z PATRYKIEM KACZMARCZYKIEM:

Źródło: YouTube