
Na wczorajszej gali FAME 25 zobaczyliśmy pojedynki obu Denisów. Panowie spotkali się później na zapleczu i oczywiście było gorąco…
Konfrontacja Załęckiego i Labrygi wisi w powietrzu od długiego czasu. Freak fighterzy wstępnie dogadali się, że to właśnie w Częstochowie wreszcie rozstrzygną spór w oktagonie. Głogowski Denis miał jednak zażądać zbyt wielkich pieniędzy – choć sam te informacje dementował – i ostatecznie zobaczyliśmy obu w innych starciach.
Labryga dołożył cenny „skalpel do swojego sportowego ci wi”, jak to sam swego czasu ujął. Na pełnym dystansie pokonał Jay’a Silvę, który był niepocieszony tym, co zaprezentował rywal. Denis pokazał pełnię MMA – były solidne low kicki w stójce, zapasy i łokcie w parterze. „Da Spyda Killa” został zdominowany, choć Polak zapowiadał nokaut.
Podobnie zresztą, jak Załęcki. „Bad Boy” walczył tego wieczoru w boksie z Filipem Bątkowskim bez limitu czasowego. Walka trwała ponad 15 minut i torunianin wyglądał naprawdę nieźle kondycyjnie. Raz po raz mocnymi ciosami trafiał oponenta, który jednak jako pierwszy powalił go na matę. Co więcej, Bątkowski wygrał. Denis Załęcki zbyt wiele razy uderzył, czy też był bliski uderzenia, oponenta w tył głowy, za co sędzia go zdyskwalifikował.
Awantura między Załęckim i Labrygą
Obaj Denisowie mieli różne nastroje po ostatnich pojedynkach, ale temperamenty mają bardzo podobne. Ponownie można było się o tym przekonać minionego wieczoru.
Załęcki i Labryga goszcząc na „ściance” udzielali wywiadów. Choć dzieliło ich wiele metrów, to będąc w zasięgu wzroku posłali do siebie kilka wulgarnych słów… Choć to niedomówienie.
Słów było więcej, niż kilka. A wulgaryzmy na „k”, „ch” i tak dalej to nic, przy grożeniu zgonem, czy wbiciu narzędzia stosowanego do rąbania drewna w czubek czaszki. Całość w poniższym materiale.