Tomasz Narkun w ostatnim czasie podejmuje zaskakujące kroki. Walczy z zawodnikami o ujemnych bilansach, jednak cały czas celuje w UFC.
Reprezentant Berserker’s Team swego czasu był jednym z najlepszych półciężkich w Polsce. Wyczyścił całą dywizję w KSW, obronił mistrzowski tytuł 5 razy, kończąc wszystkich pretendentów najpóźniej w drugiej rundzie, a także jako jedyny dwukrotnie pokonał Mameda Khalidova.
Zaliczył jednak nieudane podejścia do kategorii ciężkiej. Po drugiej porażce z Philem De Friesem zaczęły się problemy Narkuna. W styczniu 2022 roku stracił pas po przegranej z Ibragimem Chuzhigaev, a następnie został znokautowany przez Henrique’a da Silvę.
Pojawiły się głosy, że powinien się odbudować, jednak nikt nie spodziewał się, że Narkun podejmie taką decyzję. Związał się z małą organizacją Seaside BattleS i przyjął walkę z rywalem, którego pokonał w 16 sekund. Teraz zmierzy się z Jusi Halonenem, którego w kilkadziesiąt sekund znokautował freak fighter Denis Załęcki! Bilans Fina to 9-12.
W ostatnim wywiadzie, który pojawił się na kanale organizacji Narkun postanowił odpowiedzieć na krytykę ze strony kibiców. Fani bowiem zauważyli, że jest to jeden z największych upadków w polskim MMA.
Wyjaśnił, że zrobił krok w tył, gdyż po prostu tego potrzebował, a poziom rywala nie miał tutaj znaczenia. Teraz w nadchodzącym starciu chce pokazać, czego się nauczył w ostatnim czasie. Dał jednak do zrozumienia, że cały czas celuje w UFC:
– Rywalizowałem i biłem się na sparingach, czy to w Ameryce, czy w innych klubach z zawodnikami z czołówki UFC. I wiem, co ja znaczę. Jeżeli wszystko dobrze poukładam, to jestem w stanie wszystko zrobić. Mówię tutaj oczywiście o UFC. Nie widzę tu żadnego problemu, żeby z tymi zawodnikami na najwyższym poziomie.
– Teraz może rywal nie jest tego pokroju co Adam Kowalski, ale myślę, że tak na zakończenie tego roku jest to dobry rywal. Ale obiecuję i jestem pewny, że w 2024 wjedziemy jeszcze bardziej z buta, jeszcze lepszy będzie rywal i wszyscy fani dostaną to, na co czekają.