Zjawisko, które potrafi rozbawić, ale też wkurzyć. Może sprawić, że zaczniemy patrzeć na zawodnika przychylniej, ale może też zniszczyć jego obraz w naszych oczach. Wszystko to jednak się łączy – bo trash talk wzbudza emocje. A niektórzy emocje te budują lepiej.
Chłopak ze Stockton
Starszy z braci Diaz kojarzy się z wieloma negatywnymi cechami. Z wyglądu przypomina zbira z getta, który rzuci się na Ciebie, jeśli tylko zagadasz do jego dziewczyny albo od kogo możesz z łatwością kupić używki. I znając historię Nicka, nie jest to niemożliwe. Choć prawdopodobnie nie sprzeda, bo będzie posiadał jedynie ilość na własny użytek.
Nie jest to tekst o narkotykach. Ale ciężko je pominąć, gdy mowa o wojowniku że Stockton. W wygranej z Takanorim Gomim przez gogoplatę walce najprawdopodobniej był na haju, ergo zmiana wyniku na No Contest. Starcie o tytuł tymczasowego mistrza wagi półśredniej – przegrana, ale i tak chłopak ze Stockton został zawieszony za metabolity marihuany we krwi.
Jak silne jest to uzależnienie? Dana White powiedział w jednym z wywiadów, że nie możesz palić konopi 24 godziny przed walką. Fighterzy MMA walczą około 3 razy w roku. A Nick Diaz najbardziej ceni zasady z jakich się wywodzi.
Każdy ma swoją rolę
Zdawało się, że Amerykanin wszędzie widzi wrogów. W dzieciństwie często zmieniał szkoły, nigdzie nie czuł wsparcia. Naśmiewali się z niego uczniowie, ale też i nauczyciele. Rana chyba nigdy się nie zabliźniła, bo gdy tylko dostał okazję, obrał za cel bodaj najsłynniejszego belfra w UFC:
– Rich Franklin znów przegrał, tak? Promują tego skur***iela, typ utrzymuje się na fali i dba o wizerunek. Jest pier***olonym nauczycielem. Jakby nas zestawili to byłbym cholernie pewny swego. Nie walczyłbym z fighterem, tylko z nauczycielem. A wielu jest takich, których bym pobił.
Do walki nigdy nie doszło. Szkoda, bo byłby to ciekawy pokaz gierek psychologicznych Nicka w oktagonie. Franklin mimo ukończonych z tytułami uniwersytetów miałby problem ze zrozumieniem do czego pije Diaz. Bo to, że gadałby w trakcie starcia jest pewne.
– Robbie Lawler był zabijaką, wszyscy się go wtedy (2004 r. – przyp. red.) bali. A Nick wyszedł do klatki, spojrzał na niego i rzucił „STOCKTON, SKUR***YSYNU, STOCKTON!”. Robbie nie wiedział o co chodzi. Potem w trakcie walki padało „i co, s***ko, co?”, a po uderzeniach „właśnie Cię oznaczyłem, dzi***ko!” To było szalone! (Joe Rogan w Joe Rogan Experience)
Ciekawe jest to, że całe gadanie nie miało na celu budowania wizerunku. Diaz zawsze był po prostu szczery. MMA to biznes w którym ceni się szacunek, ale wszystko opiera się na wojnie. I nie zawsze musi być włączona w to zła krew.
– Jak dla mnie trochę za bardzo podżegasz walki. Wiem, że taka Twoja rola… Ale tam, skąd pochodzę takim ludziom sprzedajemy liścia. (Nick Diaz do Ariela Helwaniego)
Inni się boją
Pochodzący z Kalifornii fighter kilkukrotnie powtarzał, że musi walczyć, bo nic innego nie potrafi. Jednocześnie zdawał sobie sprawę, że nie jest to praca, bez której glob przestałby się kręcić. Płacą mi za dużo i niewystarczająco za razem – powiedział w jednym z wywiadów. Nie ubiegał się o uwagę fanów, ale ci zawsze podnosili głos przy zapowiedzi jednego z Braci Diaz.
Najlepsze slogany to te, które brzmią naturalnie. Ktoś, kto chodzi w ciuchach za dużych o rozmiar lub dwa, a garnitur miał na sobie ostatni raz chyba na inaugurację 1. klasy szkoły podstawowej, bardzo pasuje do zaczepek słownych w klatce. A tam padały słowa, które po dziś dzień są uznawane za klasyczki.
„Don’t be scared, homie” do KJ Noonsa, czyli w wolnym tłumaczeniu „nie cykaj się, ziomuś„. Wypowiedź tak prosta, a jakże skuteczna. W połączeniu z butelką rzuconą przez Nate’a Diaza wywołała jedną z największych burd w klatce.
„Where you at, Georges? Where you at?„, czyli słynne zawołanie po kontuzjowanego Georges’a St-Pierre’a. Pomimo tego, że właśnie pokonał żywą legendę w postaci BJ Penna, Nick od razu wyzwał mistrza do walki. I to jeszcze zanim dostał mikrofon do ręki, zanim sędzia ogłosił jego zwycięstwo, już do kamer słał nowe wyzwanie. „Uważam, że Georges nie jest kontuzjowany. Myślę, że się boi. Gdzie jesteś, Georges?! Gdzie jesteś, skur***ielu?!„
Prawdziwy Conor McGregor
W 2015 roku Nick Diaz decyzją komisji stanu Nevada został zawieszony na 5 lat, powodem: wielokrotne pozytywne wyniki testów na obecność narkotyków. Po tym starszy z braci Diaz otworzył się jak nigdy przedtem. Mówił o ciężkim dzieciństwie. O rodzicach, którzy nauczyli go jedynie alfabetu. O byłej dziewczynie, która popełniła samobójstwo, a której obiecał, że zostanie profesjonalnym fighterem. Padły też słowa o jego wpływie na sport:
– Jestem pierwszym Conorem McGregorem. Nie byłby tym, kim jest beze mnie. Nic do niego nie mam. Ale to ja jestem oryginalnym pierwowzorem. Nigdy nie brałem sterydów. Dlatego też to najlepszy wojownik na świecie, to ja. A zawiesili mnie za coś, co czyni ten świat lepszym.
Dopowiadając – rola Irlandczyka w życiu braci Diaz nie skończyła się w tym momencie.
Fani nie mogą doczekać się powrotu krnąbrnego półśredniego. Show w klatce to jedno. Ale ktokolwiek zostanie wybrany na rywala, powinien udać się do psychologa aby dowiedzieć się jak zbudować mur psychologiczny przed wszystkimi obelgami.
Źródło: UFC, MMA Fighting, Joe Rogan Experience, ESPN, YouTube, MMA Junkie