MILIONOWE straty Prime MMA. Organizacja była na skraju bankructwa

Jeden ze współwłaścicieli Prime Show MMA ujawnił, że freakowa organizacja faktycznie była w pewnym momencie bliska bankructwa.

Od samego początku istnienia Prime Show MMA zdawało się, że każda kolejna gala będzie ich ostatnią. Organizatorzy zaskoczyli wszystkich ujawniając „Don Kasjo” jako twarz federacji, a na programach nie brakowało dymów i wielkich kontrowersji.

Prime MMA tworzyło wiele nowych gwiazd, jak chociażby „Bagieta”, czy w ostatnich miesiącach „Taazy”. Długo jednak „brzydkie kaczątko” freak fightów dzieliło społeczność. Jednym podobało się, że obok niejako profesjonalizującym się FAME i High League jest coś, co nawiązuje do początków świata freaków. Z drugiej jednak strony stali ci, którzy z politowaniem patrzyli na kolejne wydarzenia i niektóre z gwiazd, które się tam pojawiają.

Prime Show MMA było bliskie bankructwa

Stan na dzień dzisiejszy jest jednak taki, że Prime Show MMA jest jedyną organizacją freakową na rynku obok FAME. Co więcej ostatnie gale wniosły powiew świeżości i dało się odczuć pozytywne nastawienie kibiców w social mediach. Najważniejsze jednak dla samego szefostwa – wreszcie wydarzenia zaczęły przynosić zysk.

Tak bowiem nie było od samego początku. Paweł Jóźwiak potwierdził to w rozmowie z „Szalonym Reporterem”, gdzie ujawnił, że main event premierowej gali Prime Show MMA, „Kamerzysta” vs. „Kruszwil”, kosztował ich łącznie… półtora miliona złotych.

Włodarz Prime MMA i były prezes FEN dodał, że zawyżone stawki nie były ich jedyną kulą u nogi. Brakowało też wiedzy w temacie tego, jak interesować widzów. Sądzili bowiem, że wystarczy dodać do rozpiski wielką gwiazdę i samo to napędzi sprzedaż…

Tak też uczynili przy okazji Prime MMA 4: Królestwo, gdzie „Don Kasjo” zmierzył się z „Popkiem”. To omal nie doprowadziło do zamknięcia organizacji, której wydarzenie pokryło się z meczami mistrzostw świata w piłce nożnej, Argentyna – Meksyk.

Ta gala, co tam „Popek” się bił z Kasjuszem? Rano się obudziliśmy, na szybko policzyliśmy, że jesteśmy w plecy gdzieś z 5 milionów… To to wiesz, jakiego miałem kaca? – zapytał retorycznie Jóźwiak. – Jak już wiedziałem, że jest słaba sprzedaż, to zacząłem pić około 22.

– A jak rano się obudziłem, wytrzeźwiałem, to minę miałem nietęgą… Ale wtedy byliśmy naprawdę już bardzo blisko bankructwa. Cudem zresztą żeśmy uciekli spod kosy – dodał Jóźwiak, który ujawnił, że to jednak „Kamerzysta” zgarnął największą gażę.