
Michael Chandler wciąż nie porzuca nadziei na walkę z Conorem McGregorem. Amerykanin jest przekonany, że do ich starcia może dojść już w przyszłym roku – i to podczas jednej z najbardziej medialnych gal w historii UFC.
Popularny „Iron Mike” mimo dłuższej przerwy od startów utrzymuje się w czołówce wagi lekkiej. Od lat konsekwentnie domaga się pojedynku z McGregorem, który niejednokrotnie odpowiadał zaczepkami w mediach społecznościowych.
Historia tego zestawienia sięga kilku lat wstecz. Irlandczyk wielokrotnie zapowiadał powrót do oktagonu i publikował nagrania z treningów. W końcu obaj zostali ogłoszeni trenerami programu The Ultimate Fighter, co miało doprowadzić do ich starcia. UFC nawet zaplanowało już datę walki, lecz plany pokrzyżowała kontuzja McGregora – i cały projekt ponownie stanął w miejscu.
Chandler: Czuję się pewnie, jeśli chodzi o nasz pojedynek
Po dłuższej przerwie Chandler w końcu wrócił do klatki, mierząc się w rewanżu z Charlesem Oliveirą. Choć wytrzymał pełen dystans, sędziowie jednogłośnie przyznali zwycięstwo rywalowi. Następnie „Żelazny” musiał uznać wyższość Paddy’ego Pimbletta, który znokautował go w drugiej rundzie.
Mimo spadku w rankingach, Amerykanin nie traci wiary, że dopnie swego i zmierzy się z największą gwiazdą organizacji. W rozmowie z Arielem Helwanim zdradził, że pojedynek z McGregorem mógłby odbyć się nawet… w ogrodach Białego Domu.
– Conor powiedział, że jest to „przyklepana walka”, a te słowa przypominają Conora z lat 2014-2017, gdy święcił największe sukcesy. Czy ten gość wciąż w nim siedzi? Tego nie wiemy, ale jeśli w jego umyśle wybrzmiewa „walka przyklepana”, to tej walki chce.
– A ja jestem gościem, który chce zawalczyć w ogrodach Białego Domu. Nasze zestawienie ma wiele sensu. Jest słownym gościem. Mieliśmy podpisany kontrakt, który następnie został zerwany przez jego zachowanie. Czuję się pewnie w temacie naszej walki, ale ręki uciąć nie dam, że się ona odbędzie. Po prostu do tego czasu zajmę się czymś innym.