Denis Załęcki stwierdził, że nie ma sobie nic do zarzucenia po ostatnich odwiedzinach hejtującego go w sieci nastolatka. Przyznał jednak, że jedną rzecz mógłby zrobić zupełnie inaczej. Skomentował też plotki, jakoby „drama” z „Boxdelem” miała doprowadzić do walki w FAME.
Torunianin już w najbliższą sobotę wróci do akcji na gali FAME 24. Załęcki weźmie udział w turnieju Undeground Championship, gdzie w ćwierćfinale zmierzy się z byłym policjantem i zawodnikiem UFC, Piotrem Hallmannem.
Jak to jednak w świecie freak fightów bywa, przed walką – czy też potencjalnie w tym przypadku: walkami, – Denis musi też mierzyć się z medialną ofensywą osób trzecich. Przed kilkoma tygodniami na dobre rozpętała się jego drama z „Boxdelem”, która zatacza coraz szersze kręgi.
Do sieci trafiły screeny, z których miało wynikać, iż Załęcki uderzał w swojego przyjaciela, Bartosza Szachtę. Torunianin namierzył nastolatka, od którego wyszły ujęcia rozmów, złożył mu odwiedziny i nagrał przeprosiny.
Denis Załęcki: Nie mam sobie nic do zarzucenia
Po tym na Torunianina z niektórych stron spadły gromy. Wielu zarzucało mu, że przesadził w swoim zachowaniu. On sam jednak, o czym powiedział w rozmowie z kanałem FANSPORTU TV, stwierdził, że niczego nie ma sobie do zarzucenia… Poza jedną kwestią, którą powinien rozegrać inaczej.
– Mam sobie do zarzucenia to, że wstawiłem tego chłopaka na Instagrama. Tylko to, bo nie zrobiłem nic złego. Kurczę, niejeden by poszedł i wytargał gościa za ucho. Ja poszedłem do dyrektorki właśnie po to, żeby nie było problemów z niczym. Pani dyrektor skontaktowała się z rodziną, Marka mama do mnie zadzwoniła, poprosiła, żebym przyjechał pod dom. Zobaczyli, że jestem grzeczny gość, zaprosili mnie kulturka – opowiedział Denis, którego pełną wypowiedź znajdziecie powyżej.
Redaktor Michał Tuszyński nie mógł też nie spytać „Bad Boya” o to, co ostatnio sugerował Sylwester Wardęga, a o czym spekulowało coraz więcej osób. Czy jego medialny konflikt z „Boxdelem”, który jeszcze niedawno był jego przyjacielem, nie jest ustawiony pod walkę?
– No nie. Tu już sprawy zaszły za daleko… Tutaj, k…wa, groziło więzieniem. Taka narracja została nadana, jakbym bez kitu coś wymusił. jakieś „gangstery, jakieś to-to”, komedia człowieku… Jakbyśmy w kryminalnym filmie byli. No nie, zupełnie inaczej to wyglądało – odpowiedział Denis, który ma długi zapis z tego dnia. – Wszystko pewnie ujrzy światło dzienne kiedyś. Wszystko się wyjaśni.