Kołecki studzi emocje po wygranej Szpilki: „Tam przecież nic nie było dopięte”

Szymon Kołecki nie czuł zachwytu po poddaniu w wykonaniu Artura Szpilki. Olimpijczyk przyznał, że większą rolę od Polaka w starciu z Zimmermanem odegrała… panika Holendra.

Ubiegłotygodniowy pojedynek Szpilka vs. Zimmerman w PreZero Arenie Gliwice rozpoczął się fatalnie dla byłego pięściarza. Artur szybko został z nokdaunowany i znalazł się w pozycji z Holendrem na górze. Górę jednak wzięło doświadczenie zdobyte na matach i treningach grapplingu. „Szpila” wyswobodził się bowiem, a za moment sam obalił Errola.

Choć wszyscy spodziewali się, że pojedynek zakończy się jakimś dewastującym ciosem lub ciosami, Szpilka poszukał duszenia. Były pięściarz założył trójkąt rękoma, po którym Zimmerman odklepał.

Szymon Kołecki sceptycznie o poddaniu Szpilki

Komentatorzy i publiczność byli w niemałym pozytywnym szoku. Fani głośno dali znać, jak cieszą się z wygranej Artura. Podobne emocje panowały w jego narożniku, gdzie Mamed Khalidov oszalał z radości.

Zapytany o zakończenie co-main eventu KSW 105 Szymon Kołecki przyznał w rozmowie z InTheCagePL, że jest daleko od takiej ekstazy.

Trudno mi się wypowiadać tak obiektywnie o tym poddaniu, bo tamto poddanie się nawet dobrze nie zaczęło, jak tamten zaczął klepać. Tam przecież nic nie było dopięte, to było pół garda, nawet nie docisnął – przyznał sceptycznie.

Były zawodnik KSW ocenił, iż bardziej od umiejętności Artura Szpilki w brazylijskim jiu-jitsu przeważyła… panika Errola Zimmermana. Flagowy reprezentant Akademii Sportów Walki Wilanów analizując skończenie w wykonaniu byłego pięściarza stwierdził bowiem, że Holender odklepał szybciej, niż Polak docisnął duszenie.

On chyba po prostu spanikował, jak już czuł, że ten łokieć dociska mu szyję, ciągnie z jednej strony. A tam nic się nie wydarzyło, co by przeciętnie trenującemu jiu-jitsu chociaż kilka miesięcy człowiekowi spowodowało jakieś problemy. Jest trójkąt rękoma, ale powiedzmy szybciej poddany niż zapięty, o tak bym to powiedział – przyznał Kołecki.