Łukasz Jurkowski po raz kolejny zabrał głos w sprawie walki w jakiejkolwiek federacji freak fight. Wieloletni reprezentant KSW mocno podkreślił swoje stanowisko.
Szalki kolejnym organizacjom freak fight przetarło Fame MMA, które pierwszymi wydarzeniami wzbudzało ogromne kontrowersje, ale też od samego początku przyciągało całe rzesze kibiców, zwykle tych młodszych spędzających niemało czasu w Internecie.
Głosy przeciwne często szły ze strony zawodowych fighterów MMA, którzy widzieli dysproporcję zarówno w płacy, jak i samemu zainteresowaniu wydarzeniom. Większość z nich zauważyło jednak znaczący plus obecności freak fightów – sale zaczęły tętnić życiem i coraz więcej osób rozpoczynało treningi sportów walki.
Z czasem zaczęły się pojawiać nowe organizacje, jak HIGH League, czy Prime Show MMA, a pomiędzy YouTuberami, muzykami, czy celebrytami zasiadać zaczęły twarze znane z największych sportowych federacji, jak Norman Parke, Marcin Wrzosek, czy też Borys Mańkowski.
Ostatnio w wypożyczeniach fighterów KSW przoduje organizacja, której włodarzem jest Malik Montana. Na gali High League 4 pojawił się Artur Szpilka, a już w grudniu z „Don Diego” zmierzy się z brązowym medalistą igrzysk olimpijskich, Damianem Janikowskim.
Łukasz Jurkowski o walce we freak fightach
Głos na temat ewentualnego występu swojej osoby w tego typu przedsięwzięciach zabrał Łukasz Jurkowski. Były zawodnik i komentaotr gal KSW złożył jasną deklarację wykluczając walkę w FAME, High League, czy PRIME:
– Jako, że temat ostatni raz często wraca to raz na zawsze odpowiadam: NIE BĘDĘ WALCZYŁ W ŻADNEJ FRIKOWEJ ORGANIZACJI. Kłóci się to z moim postrzeganiem dyscypliny jaką jest MMA, sportu który miałem przyjemność budować od podstaw w Polsce. Po prostu. Wierzę, że nie wszystko jest na sprzedaż, a świat nie zwariował do końca. Niech każdy robi co chce, bawi się czym chcę, interesuje czym chce. Zgredek ma wolną wole.
– Miałem kilka propozycji walk w takich organizacjach ale czuje, że to nie jest miejsce dla mnie i nie czuje potrzeby rozmieniania swojej kariery na drobne. Mam co robić w życiu. Czy wejdę jeszcze kiedyś do klatki? Nie wiem. Jak będę miał możliwość uczciwie się przygotować to pewnie. Jeszcze raz chciał bym poczuć tę rywalizację. Jak nie to zupełnie nic się nie dzieje. Czuje się spełnionym sportowcem. Dwadzieścia lat rywalizacji na matach, ringach, klatkach. Wystarczy.
„Juras” wyprzedził też ewentualne komentarze, czy też ataki pod kątem tego, że będzie oglądał przyszłe pojedynki sportowców, którzy zdecydują się na freakowe walki:
– Wyprzedzając: z chęcią zobaczę walki kolegów w ww organizacjach, może kiedyś nawet na żywo. Dostrzegam wartość dodaną do frik fajtów w postaci rozwoju i sportu odbiorców ludzi tam występujących ale nie do końca bawi mnie sięganie pierwotnych instynktów promocji tych wydarzeń. Co kto lubi. Jedni zbierają znaczki inni wąchają kiszone ogóry. Powodzenia.