
Jon Jones powraca, ale nie do oktagonu, a na salę sądową.
Niedługo po tym, jak odwiesił rękawice na kołek, Jon Jones ochoczo zareagował na informacje o planowanej na przyszły rok gali UFC w Białym Domu. „Bones” jest jednym z zawodników organizacji, który otwarcie popiera prezydenta USA, Donalda Trumpa.
Samo wydarzenie jawi się jako potencjalnie hitowa gala. Nie ma też temu co się dziwić, wszak będzie to historyczne wydarzenie, będące częścią celebracji innego takowego. W przyszłym roku bowiem wypada 250-lecie podpisania deklaracji niepodległości.
Jon Jones wraca na salę sądową
Jon Jones to jednak uosobienie kontrowersji. O ile umiejętności i osiągnięć w MMA nikt mu nie odbierze, o tyle cieniem kładą się na nim poza klatkowe wybryki. Oblane testy narkotykowe, burzliwa relacja z partnerką, czy wreszcie problemy z prawem… To wszystko sprawia, że wielu kibiców nie widzi „Bonesa” jako najlepszego fightera wszechczasów.
Bodaj najnowszy wybryk Jonesa, przynajmniej według oficjalnych informacji, miał miejsce w lutym. Jon miał zbiec z miejsca wypadku samochodowego, który miał (domniemanie) prowadzić w stanie upojenia alkoholowego. W opuszczonym pojeździe pozostawił półnagą kobietę.
Jakiś czas później do sieci trafiło nagranie z kamerki policyjnej funkcjonariuszy z Albuquerque ze znalezienia pojazdu. Na tymże wideo słychać też rozmowę telefoniczną wspomnianej damy z, rzekomo, Jonem Jonesem. Ówczesny mistrz UFC miał grozić policjantowi.
Niebawem emerytowany zawodnik dwukrotnie będzie musiał stawić się w sądzie. Jak ustaliło MMA Fighting, pierwsza rozprawa zaplanowana jest na 14 sierpnia i dotyczy zarzutu ucieczki z miejsca wypadku, co jest uznawane za wykroczenie.
Druga zaś zaplanowana jest na 2 września i również będzie dotyczyć zarzutu ucieczki z miejsca wypadku, a także zarzutu dodatkowego dotyczącego używania telefonu w celu zastraszania, zastraszania, grożenia, nękania lub obrażania.