Walka wieczoru UFC 282 nie zakończyła się tak, jak wszyscy by tego chcieli. Jan Błachowicz nie sięgnął po koronę kategorii półciężkiej, ale ta sztuka również nie udała się Magomedowi Ankalaevowi.
Po tym, jak przed kilkoma tygodniami Jiri Prochazka doznał kontuzji postanowił zawakować pas mistrzowski kategorii półciężkiej. O tenże w walce wieczoru UFC 282 zmierzyli się Jan Błachowicz i Magomed Ankalaev.
Polak był stroną dominującą w stójce. Niemiłosiernie okopywał nogi Rosjanina, który starał się ratować zapasami. Obalenia zaczęły dopiero działać od końcówki 3. rundy. Dagestańczyk koniec końców spędził ponad 11 minut w parterze, ale to wciąż było za mało by sędziowie przyznali mu zwycięstwo. Arbitrzy ostatecznie orzekli bowiem… remis!
– Muszę jeszcze raz obejrzeć walkę, ale… Nie wiem, czy ją przegrałem, ale na pewno nie jestem zwycięzcą – powiedział Joe Roganowi Jan Błachowicz.
Po walce „Cieszyński Książę” zachował się zgodnie z tym, co podpowiadało mu serce i chciał unieść do góry rękę Ankalaeva. Ten jednak odmówił, ale Polak stwierdził, że mogą powtórzyć pojedynek.
– Nie uważam, że jestem zwycięzcą, ale muszę obejrzeć walkę. Możemy zrobić rewanż. Nie jestem sędzią.
W ostatnich dwóch odsłonach Dagestańczyk zdecydowanie przeważał w parterze. Błachowicz przyznał po walce, że o ile popracował nad zapasami, o tyle nie jest zadowolony ze swoich poczynań w tej płaszczyźnie
– Mój koszmar powrócił. Wiem, że moje zapasy wyglądały trochę lepiej, niż ostatnio, ale muszę nad tym jeszcze dużo więcej popracować.