Max Holloway odpowiedział wszystkim kibicom, którzy nie rozumieją jego decyzji o przyjęciu walki z Justinem Gaethje.
Były mistrz UFC raz za razem udowadniał, że ciężko o lepszego od niego w czołówce kategorii piórkowej. Holloway w walkach mistrzowskich przegrywał wyłącznie z Alexandrem Volkanovskim, który niedawno padł po nokaucie z rąk Ilii Topurii.
Nim Australijczyk zmierzył się z Gruzinem, Max Holloway miał już podpisany kontrakt na występ podczas gali UFC 300. „Blessed” na jubileuszowym wydarzeniu zmierzy się z Justinem Gaethjem o pas BMF.
Holloway odpowiada kibicom
Okazuje się, że Max Holloway spotkał się z opinią, iż nie powinien przyjmować walki z Justinem Gaethjem. Hawajczyk odpowiedział wszystkim zbiorczo na swoim kanale YouTube:
– Wiele osób mówi: „ta walka to szaleństwo! Po co ją robicie? Dlaczego, dlaczego, Max? Dlaczego nie zaczekasz na Topurię?” Niewielu z was to wie, ale w tej grze ja stoisz, to ona cię omija. Nic nie jest z góry obiecane. Ile razy widzisz kogoś, kto miał obiecaną walkę o pas, a nigdy do niej nie doszło?
– Ile razy ktoś wywalczy sobie szansę o pas tymczasowy, a do niej nie dochodzi? Ja i Gaethje byliśmy kolejni w kolejce do title shota, racja? Ale ile razy takie walki przepadają? Nie zawsze działa to tak, jak byśmy chcieli.
Podsumowując, Max nie uważa, że popełnił błąd. Jego zdaniem z perspektywy czasu dokonał właściwego wyboru. Nie wiadomo bowiem, kiedy teraz czekałaby go walka o pas wagi piórkowej.
– W tym sporcie jak czekasz, to omija cię szansa. I to bardzo szybko. Jeśli więc chcesz nie wypaść z obiegu, musisz walczyć. Tak więc bardzo się cieszę z możliwości, jaką jest walka z Justinem Gaethje.