Mateusz Gamrot na gorąco skomentował walkę Jana Błachowicza. Wyjaśnił, czego zabrakło ze strony Polaka w ostatniej rundzie.
Za nami emocjonująca gala UFC 291 w Salt Lake City. Podczas co-main eventu ponownie w akcji mogliśmy oglądać byłego mistrza kategorii półciężkiej. „Cieszyński Książę” zmierzył się z Alexem Pereirą i po pierwszej rundzie wydawało się, że Polak będzie rozdawał karty w tym starciu.
Niestety po nieskutecznych próbach poddania Błachowicz stracił sporo sił, co mogliśmy zobaczyć w drugiej odsłonie. Trzecia runda była już bardziej wyrównana i to właśnie od niej zależał wynik pojedynku. W ostatniej minucie Polakowi udało się sprowadzić do parteru i przetrzymać tam „Poatana” do końca starcia, jednak nie zadał zbyt wielu obrażeń.
Pojedynek podsumował Mateusz Gamrot, który gościł w studio Polsat Sport. Wyjaśnił, że zmieniły się zasady punktowania MMA i sędziowie zwracają większą uwagę na zadawane ciosy, niż na same sprowadzenia do parteru. Podkreślił, że niewiele zabrakło, a zwycięstwo byłoby w rękach Polaka:
– Po pierwszej rundzie wszyscy byliśmy pełni nadziei, że naprawdę świetnie się to układa. Niestety teraz zmieniło się to punktowanie w MMA, kiedyś było tak, że jak przewrócisz i przetrzymasz to praktycznie runda dla ciebie. Teraz się to zmieniło, jeżeli nie zadasz obrażeń, albo nie zdobędziesz dominującej pozycji, czasem te zejścia nic nie dają, tak jak było dzisiaj w przypadku Janka.
– W trzeciej walka była wyrównana, przewrócił go praktycznie na minutę, przeleżał, ale nie zadał obrażeń. Byliśmy może nie przekonani, ale mieliśmy nadzieję, że wygrał, ale jednak ta zasada się potwierdziła, że zejście bez obrażeń nie jest punktowane. Parę ciosów zabrakło.