Mateusz Gamrot podziękował fanom za wsparcie, jakiego udzielili mu po ostatniej walce z Danem Hookerem. Polski lekki przekazał też kilka słów do hejterów.
„Gamer” wystąpił niedawno na gali UFC 305 w Perth, gdzie przyjął starcie z notowanym aż sześć pozycji niżej „The Hangmanem”. Wielu spodziewało się jednostronnego łomotu, jaki Polak miał sprawić Nowozelandczykowi. Nie brakowało też głosów krytykujących decyzję o przyjęciu walki, w której Mateusz miał sporo do stracenia.
Niestety, sprawdziły się te obawy. Gamrot przewalczył z Hookerem pełne 3 rundy i choć w pierwszej miał już rywala na deskach, to nie zdołał go skończyć ciosami. Sam jeszcze oberwał, a później Dan nabierał wiatru w żagle. Koniec końców zwyciężył przez niejednogłośną decyzję sędziów.
Gamrot z wiadomością do hejterów
Czołowy polski lekki zanotował spadek w rankingu na ósmą pozycję. Do tego łącznie zaliczył już 3 porażki, choć do UFC przychodził jako fighter o nieskazitelnym rekordzie bez ani jednej „L-ki”. Gamrot nie zamierza się jednak załamywać, o czym powiedział w rozmowie z Polsatem Sport.
– Zimna woda na łeb, zakasam rękawy i pracuję dalej ciężko. Mam 33 lata, ale w UFC na dobrą sprawę jestem od trzech lat i kilku miesięcy. Wciąż czuję się tam młody, świeży. Wciąż czuję, że bardzo wiele mam jeszcze do ugrania, więc… Organizm jest zdrowy, nic mnie nie boli. Nie mam żadnych kontuzji poza zadrapaniem na oku i bólem serca na chwilę teraźniejszą. Na pewno będę dawał jeszcze z siebie wszystko, dawał dużo emocji wszystkim.
„Gamer” otrzymał wiele ciepłych słów od swoich fanów, ale nie zabrakło też fali krytyki. Polak to twardy psychicznie zawodnik, który nie ma zamiaru się załamywać. W rozmowie z Pawłem Wyrobkiem podziękował kibicom i przekazał wiadomość do hejterów:
– Z tego miejsca chciałbym podziękować kibicom, fanom za niesamowitą energię, miłość i wiadomości, jakie od was dostaję. Jest bardzo wiele osób, które nadal we mnie wierzą, za co dziękuję… Jest też oczywiście grono hejterów, które wciska od najgorszych, co niekoniecznie jest zgodne z prawdą, ale oczywiście przyjmuję to do siebie, puszczam to bokiem. No i nic, będę dalej robił swoje. Jeszcze raz dziękuję wam wszystkim za to, że jesteście i „keep going”, jak to się mówi po angielsku.