Po zdobyciu tytułu tymczasowego mistrza wagi ciężkiej Ciryl Gane nie uważa, że osiągnął wszystko, wręcz przeciwnie. Zaznacza, że przed nim jeszcze długa droga.
Pierwszy francuski mistrz
„Bon Gamin” napisał historię na UFC 265. Derrick Lewis nie był w stanie nic zrobić, trafił jedynie 16. znaczącymi ciosami, podczas gdy Francuz takowych miał 98. Po świetnym w swoim wykonaniu pojedynku skończył „The Black Beast” w trzeciej rundzie. Ciryl Gane stał się w ten sposób pierwszym francuskim mistrzem w największej organizacji MMA i będzie teraz wypatrywał oferty na starcie unifikacyjne z Francisem Ngannou.
Tak jak przed walką, Dana White na konferencji prasowej po UFC 265 stwierdził, że w main event’cie zobaczyliśmy dwóch najlepszych ciężkich:
– To nie tyle Derrick Lewis zaliczył słaby występ, ile Ciryl świetny. To jest ciężarowiec, który porusza się jak średni! (…) Mówiłem wcześniej, powiem to jeszcze – zobaczyliśmy starcie prawdopodobnie dwóch najlepszych ciężkich na świecie. Lewis to gość, który pokonał wcześniej obecnego mistrza, Ngannou. A Ciryl Gane ma perfekcyjny rekord i rusza się, jakby ważył dużo mniej, niż waży.
Skromność nowego mistrza
O ile Francis Ngannou mógłby się zdziwić słowom swojego szefa, o tyle do pewnego stopnia trzeba się z nim zgodzić. „The Black Beast” mimo ostatniego występu jest topowym zawodnikiem, aczkolwiek raczej kończymy oglądać jego najlepsze lata. „Bon Gamin” natomiast do walk podchodzi w bardzo inteligentny sposób i oczywiście wciąż nie zaznał smaku porażki.
Sam Francuz, pełny skromności, nie zgodził się z White’m:
– Nie chcę nic takiego mówić, póki Franics Ngannou wciąż jest mistrzem. Poza tym, muszę się zmierzyć z całym rosterem, żeby móc nazwać się najlepszym. Jestem dopiero na początku mojej drogi, potrzebuję jeszcze kilku lat. Po tym może faktycznie powiem: Tak, jestem najlepszy.
Źródło: MMA News